niedziela, 4 grudnia 2011

Those endless seasons that go on and on

Chyba odzywa się we mnie dusza samotniczka, bo z błogością spędziłam wczorajszą noc wyżywając się na stolnicy i drąc na cały dom AAAAAAJM SO ALONE DONT HAVE NOBODDY TO CALL MY OWN (na całe szczęście reszta domostwa była jakieś kilkanaście przecznic dalej i andrzejkowała). Tak czy siak takie wieczory są szalenie urokliwe, a pieczenie szalenie świąteczne toteż szalenie wspaniale.
A fociaki przedstawiam Wam dość wiekowe, bo jeszcze z czasów, kiedy było złoto a nie szaro. Tamtego dnia padałam z zachwytu, biegając dookoła Plant. No ale cóż, teraz przynajmniej jest bliżej do świąt, hihi.








Jezu, będę gruba.