niedziela, 13 lutego 2011

We take our fears and disappear somehow

Właśnie obudziłam się po pierwszej nocce na własnych śmieciach, tuż po powrocie z Austrii. Ten kraj jest wspaniały, przekonuję się o tym co roku od pięciu lat, ale tym razem było jeszcze lepiej! Pech, że od tych cudownych stoków dzieli mnie tysiąc kilometrów, w przeciwnym wypadku śmigałabym tam dosłownie co weekend. Jest jednak jak jest, i zostają inne pasje, dajmy na to... hm... fotografia? ;)
Tak jak obiecałam prezentuję piękniego Wodzika, którego serdecznie pozdrawiam.
Wkrótce więcej i inaczej + dodałam małe co nie co do ostatniego posta (blogspot zżera zdjęcia, what a shame).

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny blog. Obserwuje i zapraszam do mnie.

    www.kdcloset.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń